Семінаристи 2020/2021

             Nasza wspólnota

129495176 217863713185430 2255247564463914871 n

Літургійний календар

традиційних Церков візантійського обряду

chr-kal5

Jozafat Kuncewicz - święty bliżej nieznany

        DSC02065aChyba nie ma innego świętego, wywodzącego się z szeroko pojętego pogranicza, który zarówno przez swoich współwyznawców, jak i przez drugą, w tym przypadku prawosławną stronę, postrzegany byłby tak jednowymiarowo jak św. Jozafat Kuncewicz (1580-1623). Dla katolików jest on przede wszystkim, jeśli nie wyłącznie, męczennikiem sprawy jedności Kościoła. Z krótkich hagiograficznych notatek, które notabene klasyfikują go jako polskiego świętego, poznajemy jego datę urodzenia, wstąpienia do klasztoru, wyniesienia do godności biskupiej i męczeństwa. W pokrótce opisywanej działalności św. Jozafata jako unickiego hierarchy nie sposób dostrzec nic oprócz tego, co wychodziłoby poza schemat aktywnego reformatora, który z gorliwością przenosi na teren swojego Kościoła zdobycze łacińskiego Zachodu. Dla ogółu prawosławnych Kuncewicz jest natomiast uosobieniem całego zła związanego z zawartą w 1596 r. w Brześciu nad Bugiem unią.

I tak dla Mikołaja Hajduka to postać na wskroś czarna, jak i okładka wydanej w 1995r. przez Bractwo Prawosławne Św. Cyryla i Metodego jego książki pt. „Unia Brzeska 1596 ”. Po ukazaniu drogi Jozafata do unii w tradycyjnym dla prawosławnej historiografii kluczu jezuickiej intrygi, nasz święty, z potomka „pobożnej, prawosławnej mieszczańskiej rodziny z Włodzimierza Wołyńskiego” zmienia się „w zażartego wroga prawosławia i fanatycznego unitę”. Efekt zmiany jest taki, że, według autora, „już w pierwszych latach znienawidzono go zarówno w środowiskach prawosławnych, jak i katolików...”. 

        Ludzi, a w tym i świętych, nie da się jednak podzielić według ciasnych schematów. Odnośnie Jozafata dogłębnie zrozumiał to Tadeusz Żychiewicz w wydanej w 1986 r. (Wydawnictwo Bernardynów „Calvrianum”) żywocie świętego. Czytamy w nim: „ Jozafatowi miły jest rzymski ład i porządek, miła nauka i wiedza stróżująca wierze. Lecz i on duszę ma wschodnią. Żeby szczerym być przed sobą i przed krestem: jest w nim ta iskra niepokoju, chociaż wie, że Bożą drogą idzie. Jest ta iskra. Bo wie i to także, że nie o samo zwierzchnictwo Piotrowe chodzi. Tak naprawdę, to są dwa odmienne światy duchowości i pojmowań. Są sprawy, które rozumie Skarga i poniektórzy jego, Kuncewicza, jezuiccy przyjaciele, lecz cały zachód i sam Rzym chyba nie do końca może zrozumieć. Jako i kler polski, łaciński”(s.32). Dlatego też zjawia się to aktualne przez wieki pytanie: „Czymże więc okaże się Unia? Trudną, lecz ubogacającą wszystkich jednością w słusznej i sprawiedliwej wielości – czy tylko wschodnią z imienia przybudówką do potężnego Rzymskiego Kościoła, która poprzez poddaństwo hierarchiczne skazana zostanie z czasem na wchłonięcie i uniformizację wedle ducha łacińskiego świata?...”(s.37).

        Tylko dokładna analiza zachowanych źródeł, której celem jest dotarcie do realnej postaci, a nie poddany prędzej jakiejś ideologii proces preparowania pasującej do przyjętego z góry schematu sylwetki, pozwala na odkrycie faktów, które zmuszają do rewizji dotychczasowych poglądów na temat drogi Jozafata do unii, jego duchowości i, przede wszystkim, jego stosunku do prawosławia. Badania, prowadzone w takim właśnie duchu przez znawcę historii Kościoła na Ukrainie prof. Sofię Senyk, które tu wykorzystamy („The Sources of the Spirituality of St Josafphat Kuncevyc ”, Orientalia Christiana Periodica, Roma 1985), pokazują, jak łatwo nawet wybitne umysłowości przeoczają dane, które nie pasują do wygodnych stereotypów. A czyż nie od obalenia niezliczonych stereotypów powinien rozpocząć się proces rzeczywistego zbliżenia między podzielonymi Kościołami?

        Wiemy o Jozafacie, że od dzieciństwa rozmiłowany był w atmosferze cerkwi, przepadał za cerkiewnym śpiewem, a piękno liturgii stawiał ponad wszystko. A jednak po przybyciu do Wilna ostatecznie przystaje nie do którejś z prawosławnych wspólnot parafialnych, gdzie z całym splendorem celebrowano liturgię, lecz do jedynej wówczas w Wilnie, ubogiej i niemal wyludnionej, unickiej cerkwi. Na pytanie skąd ten samouk, bo nie otrzymał on żadnego systematycznego wykształcenia, czerpał wiedzę historyczną i teologiczną, odpowiedź brzmi: z dostępnych mu w języku staro-cerkiewno-słowiańskim ksiąg. W tych, o których wiemy z pewnością że je czytał, znajdują się staroruskie świadectwa żywego pragnienia odrodzenia jedności chrześcijan. Nie jezuicka indoktrynacja, ale głos takich postaci z historii jak metropolita kijowski Izydor, sygnatariusz Unii Florenckiej z 1439 roku, przywołały młodego Kuncewicza do podupadłej wileńskiej cerkwi. Pod datą 25 lipca w jednej z takich ksiąg zapisano słowa Izydora: „Jak długo jeden Kościół Chrystusowy będzie podzielony, i jak długo będzie nazywać się Chrystusowym, nie mając Chrystusowej jedności? Chrystus zjednoczył nas przez chrzest i ewangelię, a idąc na dobrowolną mękę modlił się do Ojca o to, abyśmy stanowili jedno”.

        Najbardziej zaskakują rezultaty dociekań nad źródłami duchowości św. Jozafata. Rękopisy wykonane własnoręcznie przez Kuncewicza, bądź na jego życzenie, oprócz patrystycznych pism poświęconych życiu zakonnemu, zawierają teksty autorstwa Symeona Nowego Teologa i innych propagatorów charakterystycznego dla chrześcijańskiego Wschodu, później ograniczonego do kręgu prawosławia, nurtu duchowości zwanego hezychazmem. Jego istota polega na poszukiwaniu samotności, wyciszenia i spokoju, rozumianych nie jako cel sam w sobie, lecz jako środek do osiągnięcia stanu nieustannej modlitwy i zjednoczenia z Bogiem. To jednak jeszcze nie wszystko. Obok wspomnianych dzieł rękopis zawiera Ustaw – Regułę „Świętego Ojca naszego Nila”. Jest nim nie kto inny, jak Nil Sorski, wielki reformator monastycyzmu rosyjskiego, zwolennik hezychazmu. Świadkowie życia św. Jozafata potwierdzają jego wielkie pragnienie życia w odosobnieniu, udania się do skitu – pustelni, gdzie wszystko sprzyjałoby praktykowaniu nieustannej modlitwy serca – słów „ Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną, ...”, do których Jozafat, zgodnie ze wskazówką z Ustawu św. Nila, dodawał wyznanie „...grzesznym”.

Jedno wydarzenie z lat spędzonych w Wilnie wymownie ilustruje wewnętrzną otwartość Jozafata i gotowość wejścia na drogę najbardziej radykalnej doskonałości. Pewnego razu do klasztoru św. Trójcy przybył z Rosji mnich Warsanufij, jurodiwy – szalony, jeden z tych, którzy dosłownie traktując słowa św. Pawła z listu do Koryntian : „Staliśmy się bowiem... głupi dla Chrystusa...”(1Kor 1, 10), świadczyli o Chrystusie w sposób całkowicie wolny od przyjętych norm i konwenansów, wywołując szok i zdziwienie. Warsanufij zrobił na Kuncewiczu wielkie wrażenie i sprawił, że przez jakiś czas zastanawiał się on, jak pisze Żychiewicz, „czy aby ten człowiek nie obrał lepszej cząstki, sam wędrujący pod nieograniczonym nieboskłonem pod ręką Boga”(s. 51). Fenomen jurodiwych w Kościele ruskim, czyli białoruskim i ukraińskim, w przeciwieństwie do rosyjskiego, był niezmiernie rzadki. Bowiem Moscovia i Rutenia, czyli Ukraina i Białoruś, jak pisze prof. Senyk, „ pomimo tego, co je łączyło, to były dwa oddzielne światy. Jednak uznanie głębokich różnic w poglądach i nurtach, nie oznacza wykluczenia wzajemnych kontaktów i wpływów. A te zawsze miały intensywny charakter i przebiegały w dwóch kierunkach, zarówno w dziedzinie kultury, jak i liturgicznych praktyk oraz w sferze duchowości”.

        Kilka przytoczonych tu, a do tej pory jakby ignorowanych, aspektów dotyczących postaci św. Jozafata powinno skłonić przynajmniej do powściągliwości w formułowaniu opinii o przyświecających mu ideałach. Czyż „zażarty wróg prawosławia” uczyniłby swoim mistrzem prawosławnego rosyjskiego mnicha, podziwiał charakterystyczny dla Rosji ideał świętości, a później, już jako biskup, usilnie zabiegał o otrzymanie przekładu komentarza do kanonów autorstwa dwunastowiecznego bizantyńskiego kanonisty Zonarasa, który posłużył mu do napisania utrzymanych we wschodniej tradycji reguł dla duchowieństwa? A najlepiej gdyby zmobilizowało i katolików obydwu tradycji, i prawosławnych, do weryfikacji przyjętych i wygodnych stereotypów oraz wyjścia z bezpiecznych okopów.

        Męczeńska śmierć spotkała Jozafata w czasie, gdy wskutek różnych wydarzeń przed zjednoczonym z Rzymem Kościołem Kijowskim rysowała się niepewna przyszłość. Tak opisuje to Tadeusz Żychiewicz: „Polska była zmęczona. Doszły do Kuncewicza wieści, że poniektórzy biskupi polscy, w Rzymie bawiąc, w uszy papieżowi kładą, że czas z Unią kończyć, bo całkiem nie wiadomo, co to takiego jest: katolicy cerkiewnego obrządku, cerkiewnych praw i obyczajów, cerkiewnego kalendarza. Niech unitów na łaciński obrządek przeprowadzi, a nie zechce który, niech wraca do prawosławia. Byle spokój był. Papież posłuchu nie dawał, lecz wieść się rozniosła”(s. 81). To, co wydarzyło się w Witebsku 12 listopada 1623 roku odmieniło myśli i zamiary. Kontynuuje Żychiewicz: „Jakby nowe życie zaczęło iść przez tę śmierć. Jakby wielkie słońce wzeszło nad niepewnymi, rozpraszając mrok. A od tego dnia nie podniósł się już ani jeden głos o możliwości przeprowadzenia unitów na obrządek łaciński; stanął takim głosom na poprzek wielki cień człowieka, który oddał życie za cerkiewny katolicyzm”.(s.104)

        W Roku Jubileuszowym często cytuje się słowa Jana Pawła II z listu „Tertio millenio adveniente”, mówiące o chrześcijańskich męczennikach XX wieku: „Chyba najbardziej przekonujący jest ten ekumenizm świętych, męczenników. Communio sanctorum mówi głośniej aniżeli podziały”(37). Nieuprzedzone spojrzenie pozwala chyba dostrzec istotne rysy współcześnie rozumianego ekumenizmu w życiu wiarą i duchowości Św. Jozafata, postaci, którą wielu niesprawiedliwie uważa za tegoż ekumenizmu zaprzeczenie.

14.11.2000 r. Ks. Bogdan Pańczak

{jcomments on}

 

Wielki Post:

pist

Семінарійні Хори

Mapa powołań

mapa powolaniowa 180