Семінаристи 2020/2021

             Nasza wspólnota

129495176 217863713185430 2255247564463914871 n

Літургійний календар

традиційних Церков візантійського обряду

chr-kal5

Archiwum

Wizyta patriarchy Cyryla I

 Wizyta patriarchy Cyryla I, który przybędzie do Polski 17 sierpnia, w pośredni sposób dotyczy także grekokatolików. Praktycznie wszystkie poważne dzienniki i gazety przygotowują swych czytelników do tego historycznego wydarzenia. Nie obchodzi się przy tym bez historycznych ekskursów, w których grekokatolicy jawią się jako problem w relacjach polsko-rosyjskich.

Adam Szostkiewicz w „Polityce” (32/33) ubolewa, że w XVI wieku na dworze królewskim zwyciężył przekonanie, że interesom państwa „będzie służyło przyłączenie prawosławia w Rzeczpospolitej do katolicyzmu drogą tak zwanej unii brzeskiej (1596 r.). Doszło wtedy do rozłamu na tzw. unitów i dyzunitów. Ta rana podziału do dziś nie jest całkiem zagojona”. Nic nowego. Unia, czemuś „tak zwana”, to produkt polski, dworski i pewnie jezuicki, a wschodni hierarchowie („tak zwani?”) nieobecni albo bezwolne marionetki. Trudno też pojąć, jak nieurzeczywistniona „Rzeczpospolita nie dwóch, lecz trzech narodów” i uznanie „świata prawosławia za jeden z filarów Europy chrześcijańskiej” mogłoby oszczędzić „naszym narodom” późniejszych „bratobójczych krwawych konfliktów”. Trzecim narodem Rzeczpospolitej byli Rosjanie?

Ewa Czaczkowska w „Rzeczpospolitej” (11-12.08) podobnie kondensuje wydarzenia i narody: „Relacje polsko-rosyjskie obciążają tragiczne wydarzenia: wojny, rozbiory, zbrodnia katyńska i katastrofa smoleńska. Ale tez napięcia i konflikty religijne, które były powodem konfliktów zbrojnych. Takie były m. in. konsekwencje Unii Brzeskiej z 1596 roku, czyli uznania przez część prawosławnych na ziemiach I Rzeczypospolitej papieża jako głowy Kościoła”. Warto zebrać i przeanalizować wszystkie medialne odgłosy wizyty głowy rosyjskiego prawosławia pod kątem obecności w świadomości polskich publicystów kwestii greckokatolickiej i ukraińskiej.

Wizytę Cyryla I medialnie przygotowuje także strona prawosławna. W portalu cerkiew.pl zjawił się wywiad z prymasem seniorem kard. Józefem Glempem. Nie mogło zabraknąć wątków ukraińskich i greckokatolickich. Ksiądz prymas wspomina: „Po raz pierwszy byłem w Rosji dużo wcześniej, dołączyłem do wycieczki organizowanej przez jakąś agencję turystyczną. Dotarliśmy do Kijowa, Moskwy, Gruzji i Armenii, a było to jeszcze w czasach głębokiego komunizmu”. Gruzja i Armenia, choć też były republikami radzieckimi, w świadomości funkcjonują niezależnie. Kijów jest obok Moskwy. Ciekawie dowiedzieć się, że „żaden rosyjski prawosławny hierarcha nie sugerował” prymasowi nigdy niczego w sprawie grekokatolików. Za to „sprawa przeszkadzała jednak najwyraźniej rosyjskim politykom, rozmawiał ze mną o naszej rzekomo nadzwyczajnej uwadze poświęcanej unitom bardzo wpływowy rosyjski polityk, mer Moskwy – Jurij Łużkow”. Co do niektórych kwestii przedstawionych przez księdza prymasa wystarczy lektura uczciwych źródeł, by uzyskać prawdziwą wiedzę. I tak: w czasach tzw. soboru lwowskiego z 1946 r. grekokatolicy nie mieli prawa, by „opowiedzieć się po stronie prawosławia”. W stalinizmie nikt nie pytał o zdanie. A arcybiskup Myrosław Marusyn, sekretarz Kongregacji Kościołów Wschodnich, przyjechał do Polski nie jeden raz – był co roku w latach1984-1989. I nie jest prawdą, że„miejscowi unici, Ukraińcy, traktowali go z ogromnym dystansem”. To były dla grekokatolików radosne wydarzenia, które w istotny sposób sprzyjały stopniowej normalizacji w stosunkach z komunistycznym państwem.

Nie sama lektura, lecz intensywny trud zmiany mentalności potrzebny jest, by młodsi łacińscy hierarchowie nie kopiowali podejścia wyrażonego w tym passusie: „Nie było szczególnych problemów z ludnością ukraińską, poza tym, że gdy np. byłem biskupem warmińskim słyszałem skargi, że nie zawsze zostawiają po sobie porządek (śmiech). Jako prymas Polski musiałem otoczyć unitów opieką. Byli owcami naszej owczarni, choć – nie ukrywam – czasem trochę trudnej owczarni”. Po II wojnie światowej prymasi Polski nolens volens, decyzją kolejnych papieży, byli ordynariuszami dla grekokatolików. Czego wyjątkowego domagała się ta „trudna owczarnia”? Na Warmii i Mazurach tego samego, co na Pomorzu, Śląsku i na ojczystych ziemiach – podmiotowego traktowania. Uznania prawa do istnienia nie tylko jako „ludność ukraińska”, ale jako Kościół. Że był to szerszy problem, dowodzi świadectwo zacnego łacińskiego kapłana, profesora moralisty, ks. Franciszka Greniuka, rektora Seminarium Duchownego w Lublinie: „Moją postawę wobec grekokatolików zaznaczyłem bardzo wyraźnie także pewnego razu, przy okazji rozmowy z bpem Marianem Rechowiczem, ówczesnym administratorem archidiecezji lwowskiej w Lubaczowie. Podczas złożonej mi wizyty w gabinecie rektorskim, po omówieniu spraw wychowawczych dotyczących jego alumnów, odezwał się do mnie następująco: «niech ks. Rektor wyobrazi sobie, jacy to są grekokatolicy. U nas w Lubaczowie żądają pozwolenia na możliwość korzystania z kościoła św. Mikołaja». Gdy wyraziłem nadzieję, że zapewne ekscelencja wyraził na to zgodę «gdyż przecież mają do tego prawo, ponieważ ten kościół dawniej do nich należał, a mają przecież wiernych dla których zachodzi potrzeba sprawowania służby Bożej». I dodałem ku wielkiemu zdziwieniu mojego rozmówcy: «a w ogóle to się dziwię, że proszą o pozwolenie aż władzę diecezjalną, podczas gdy wystarczyłoby tylko uzgodnienie z miejscowym księdzem proboszczem, ponieważ są obrządkiem katolickim, mającym pełne prawo do korzystania ze świątyń katolickich». Minie jakiś czas, powstaną nowe struktury, ale grekokatolicy będą traktowani po staremu: „Sprawa ta stanęła także po latach jako problem z zakresu relacji między obrządkami, w okresie gdy pełniłem funkcje kanclerza Kurii Diecezjalnej i wikariusza generalnego w Zamościu. Z prośbą o możliwość korzystania przez wiernych gr-kat. z kościoła św. Mikołaja w Lubaczowie zwrócił się ks. dziekan Bogdan Prach. Podczas osobistej rozmowy z całego serca uznałem racje za tym przemawiające, ale niestety ostateczna decyzja podjęta w szerszym naszym gronie była wówczas odmowna. Dopiero po kilku latach grekokatolicy uzyskali nie tylko prawo sprawowania liturgii w tym kościele, ale z czasem cały kościół został im przywrócony do wyłącznego użytkowania”.

Wizyta zwierzchnika rosyjskiego prawosławia w Polsce i podpisanie wspólnego z Kościołem rzymskokatolickim listu o potrzebie pojednania to bez wątpienia ważne wydarzenie. I na pewno dopiero początek procesu, którego szybkość zależeć będzie od determinacji obu stron. Możliwe, że dobre rzeczy między Polakami a Rosjanami dziać się będę nie tyle dzięki, co pomimo zaangażowania najwyższych autorytetów. Ukraińcy, niezależnie od przynależności konfesyjnej, patrzą na to z życzliwością i nadzieją. Także na to, że obie strony zwalczą pokusę protekcjonalnego traktowania swoich sąsiadów.

Ks. Bogdan Pańczak

Wielki Post:

pist

Семінарійні Хори

Mapa powołań

mapa powolaniowa 180