Семінаристи 2020/2021

             Nasza wspólnota

129495176 217863713185430 2255247564463914871 n

Літургійний календар

традиційних Церков візантійського обряду

chr-kal5

Archiwum

Niedziela ukraińskich świętych. Poniedziałek dorodnych samic i wymiętych samców

Czwarta niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego jest w kalendarzu Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (UKGK) dniem wspomnienia wszystkich świętych narodu ukraińskiego. Święto ustanowił Synod biskupów z diaspory, przed wyjściem grekokatolików na Ukrainie z katakumb, w kontekście jubileuszu Tysiąclecia chrztu Rusi-Ukrainy. Śladem podziemnego statusu trzonu Kościoła są słowa z oficjum tej niedzieli. W sticherze nieszporów wzywa się „potężnych orędowników” do modlitwy, aby „nasz naród i Kościół mógł w sposób wolny i radośnie” wychwalać ich święte imiona. Wszelkich tropicieli nacjonalistycznego odchylenia UKGK trzeba uspokoić: grekokatolicy nie ubóstwiają narodu, ich Katechizm z 2011 r. naucza: „Patriota nigdy nie postawi narodu na miejsce Boga i nie sprowadzi wiary tylko do jednego aspektu kultury narodowej”(970). Wydawać by się mogło, że prawie ćwierć wieku po wyjściu grekokatolików z katakumb i odzyskaniu przez Ukrainę niepodległości, zadanie pocieszania („«Pocieszcie, pocieszcie mój lud» – mówi wasz Bóg” Iz 40,1) i afirmowania swojego narodu nie jest już potrzebne, i ukraińskich świętych spokojnie czcić można ze wszystkimi w pierwszą niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego. Niestety, ostatnio niektórzy Polacy, jak i więcej niż niektórzy Rosjanie, ale i Żydzi oraz inni dowodzą, że terapeutyczna funkcja Kościoła, jego liturgii, głosu w debacie ciągle jest niezbędna.

Żelazna zasada homiletyki głosi, że dobre kazanie powstaje, gdy jego autor w jednej ręce trzyma Ewangelię, a w drugiej gazetę. Stara to zasada, ale aktualna, bo ostatecznie wszystko – jeszcze – trafia do gazet. Co powiedzą w radiu, wykrzyczą w telewizji, wyimaginują w Internecie, tak czy inaczej czarno na białym przeczytamy w prasie. Greckokatolicki kaznodzieja przygotowujący słowo na ostatnią niedzielę miał podstawy sądzić, że reakcja na „satyrę” panów Figurskiego i Wojewódzkiego będzie jakimś memento dla innych. Srodze się zawiódł, gdy w poniedziałkowej „Gazecie Wyborczej”, w dodatku „EURO2012”, w „Alfabecie mistrzostw Europy”, pod literą „U” przeczytał: „Ukrainki. «Szukać igły w stogu siana» po ukraińsku brzmi zapewne «szukać niezgrabnej Ukrainki». Wśród tutejszych samic widzieliśmy niemal wyłącznie sztuki dorodne, starające się wystrzałowo ubrać i w ogóle wyfiokowane de luxe, więc potargane dresiki obściskujących je samców wyglądały szokująco”. Szokujące, że jeden z autorów „Alfabetu” Rafał Stec, w niepowtarzalnym i inspirującym stylu piszący o sporcie, gdy pół żartem, pół serio musi napisać coś o Ukraińcach, sięga do zoologii. Przynajmniej jego redakcja nie kluczyła jak „Polityka” w wypadku Wojewódzkiego, i w środę przeprosiła „za brzydkie sformułowanie”, usuwając obraźliwy fragment z internetowej wersji. Problem jest szerszy i – płytszy. Gdy rzecz dotyczy Ukraińców i Ukrainy można sobie pozwolić na odrobinę rozprzężenia, odejścia od standardów, można „pojechać po bandzie” a nawet złamać prawo. I w rosyjskiej telewizji poradzić Ukrainkom, że śmiesznego akcentu pozbędą się, gdy często będą uprawiać seks oralny. A w Drohobyczu wyciąć ze ściany fragment fresków Bruno Schulza, by ukradkiem wywieźć go do Jerozolimy, do Instytutu Pamięci Yad Vashem.

Spojrzenie z boku pomaga lepiej zrozumieć samych siebie. Polakom i Ukraińcom idzie w sukurs francuski historyk Daniel Beauvois. Na pytanie, czy Polacy kolonizowali Ukrainę, odpowiada: „Zagadnienie jest delikatne…ale jeśli porówna się położenie chłopa pańszczyźnianego na Ukrainie i Murzyna w koloniach, to faktyczna sytuacja obu grup miała pewne podobieństwa. Tylko w takim sensie to porównanie jest zasadne. Powiem tak: historycznie to nieprawda, ale faktycznie tak to wyglądało”. Gwoli sprawiedliwości trzeba powiedzieć, że twierdzenie francuskiego badacza o „chęci polonizacji ludu” potwierdzają i polscy historycy. Janusz Tazbir napisał: „Polscy działacze Oświecenia, ze Stanisławem Augustem Poniatowskim na czele, uważali że chłopów ruskich, w ogromnej masie zamieszkujących ziemie Ukrainy czy Litwy, należy spolonizować, gdyż są niechętni Rzeczypospolitej i wszczynają bunty, a to dlatego, że mówią innym językiem i wyznają prawosławie. O tym samym pisał już wcześniej, bo w 1789 roku, Tadeusz Kościuszko”. W roku 2012, po zamieszkach wywołanych przez pseudokibiców przed meczem z Rosją na Euro 2012, w „Rzeczpospolitej”, w felietonie „Wschód: matecznik przyszłych Polaków”, poświęconym starzeniu się Europy napisano: „Dla nas najkorzystniejszą opcją są łatwo asymilujący się Ukraińcy, Białorusini i Rosjanie. Ludzie o podobnym języku, kulturze, doświadczeniach historycznych i kolorze skóry, co może niepoprawne politycznie, ale istotne dla spójności społeczeństwa. Wprawdzie ta emigracja pogłębi zapaść demograficzną w ich ojczyznach, ale dla nas będzie korzystna. Imigranci pomogą nam wypełnić lukę demograficzną i podrasować fatalną strukturę wiekową społeczeństwa”. Autor felietonu Andrzej Talaga, zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”, w końcu nie marginalnego dziennika, lubi radykalne rozwiązania. Kilka lat temu, na łamach „Nowego Państwa” tekst o nieudanej próbie porozumienia z Kozakami zakończył tak: „Rzeczpospolita również nie pozostaje tu bez winy. Gdyby zaproponowała warunki z Hadziacza choćby na początku rebelii 1648 roku, gdyby zlikwidowała unię, nie podtrzymując przy życiu tego nieszczęsnego tworu jezuitów, gdyby…”.

Figurski, Wojewódzki, Stec, Talaga, w różnej mierze są spadkobiercami i tej części polskiej tradycji, dla której Rusin/Ukrainiec, jeśli już w procesie historycznym wyzwolił się z kolonialnej niewoli, to czym prędzej trzeba go ucywilizować, wykorzystać podobny język, kolor skóry, by „podrasować fatalną strukturę wiekową” swojego społeczeństwa. Ze swej strony spadkobiercy „nieszczęsnego tworu jezuitów” muszą robić to, co jest powołaniem Kościoła. Ukrainkom i Ukraińcom towarzyszyć wszędzie, gdzie toczą walkę o przeżycie – w sensie fizycznym i duchowym. Na emigracji zarobkowej, gdzie kobiety opiekują się dziećmi i starszymi, by kto inny mógł się wyfiokować de luxe. Na Ukrainie, gdzie mężczyźni, nie mogąc spełniać swych życiowych zadań żywicieli i opiekunów rodzin, są szczególnie potargani przez permanentny kryzys. Tu i tam dbając o duchową i narodową tożsamość, język, kulturę i ludzką godność, której odmawiają im sąsiedzi.

Ks. Bogdan Pańczak

Wielki Post:

pist

Семінарійні Хори

Mapa powołań

mapa powolaniowa 180